Spokoju umarłych na cmentarzu rodziny Twardowskich nad rzeczką Samą koło Kobylnik strzeże podobno pojawiający się nocą tajemniczy mężczyzna w czarnym fraku i cylindrze. Miejscowi mówią, że to dzięki niemu leżąca na odludziu nekropolia pozostaje cały czas w dobrym stanie…
Ślady tajemniczego puszczańskiego wędrowca na przedwojennym znaku geodezyjnym na wzgórzu Spalona Wieża
Niepozorne, wydmowe wzgórze porośnięte przez sosny to Góra Trzech Panien. Podobno właśnie tutaj po raz ostatni widziano córki zamożnych gospodarzy z Chojna, które wiele lat temu postanowiły przeczekać w leśnej głuszy epidemię cholery. Epidemia przetoczyła się przez okolicę i poszła dalej, a po trzech pannach słuch zaginął na zawsze. Dlatego dolinka u stóp wzgórza to Przepadnia Dusz. Niedaleko jest jeszcze Zabity, Pustelnia i Spalona Wieża. Wszystko to w samym sercu Puszczy Noteckiej. Oprócz niezwykłych nazw i starych legend są tu jeszcze opuszczone cmentarze i ślady nieistniejących wsi – pozostałości po dawnych osadnikach olęderskich i ich potomkach. Są też zupełnie świeże ślady anonimowego puszczańskiego wędrowca – pozostawione w nieoczywistych miejscach sentencje, które dobrze pasują do puszczańskiego klimatu.
Tablica nagrobkowa umieszczona pomiędzy konarami starego drzewa na dawnym cmentarzu w Podlesiu
Tarnówko, opuszczony cmentarz na skraju puszczy. Starszy mężczyzna zatrzymuje się przy resztkach cmentarnej bramki i opowiada swoją historię. Gdzieś tutaj leżą jego dziadkowie. Nie wiadomo, gdzie dokładnie. Pochodzili z polsko-niemieckiej rodziny ewangelickiej. Ich dzieci po wojnie uznały, że to nie jest dobra historia na nowe czasy i że najbezpieczniej będzie nie pamiętać. I tę niepamięć przekazały wnukom. Mężczyzna od lat przejeżdża tędy na rowerze. Za każdym razem zastanawia się, gdzie były groby dziadków. Były, bo na cmentarzu pozostały już tylko ślady kilkunastu mogił i kilka uszkodzonych nagrobków.
Osada leży na skraju bagien. Na starych mapach są one opisywane są jako Wielka Gołaznia, die grosse Blänke albo po prostu Bagno. Pod koniec XIX wieku zaczęto tu wydobywać torf. To wtedy na północnym skraju mokradeł powstał folwark Chlebowo, po niemiecku Remberg. Po nim i po istniejącym tutaj po wojnie PGR pozostało kilka ceglanych budynków. Jest też dwór z początku XX wieku, przebudowany po wojnie na potrzeby ośrodka kolonijnego. Wciąż okazale prezentują się jego szerokie, reprezentacyjne schody. Na fotografii z 1968 roku stoi na nich grupka małych kolonistów. W tle, nad wejściem widać transparent z napisem „Kolonia ziem zachodnich”, obok na ścianie tablica urzędowa. Tablica wciąż tam jest. Nie wiadomo, czy ta sama, raczej jedna z późniejszych. Chybocze się na wietrze cicho pobrzękując, zawieszona na jednym, ostatnim gwoździu…
Ruiny krypty grobowej na dawnym cmentarzu ewangelickim w Tłukawach
Lasy nad górną Flintą w większości są młode, powojenne. Na mapach sprzed 1945 roku widać tu głównie pola, łąki i rozrzucone pomiędzy nimi samotnicze gospodarstwa – krajobrazowe świadectwo dawnego osadnictwa olęderskiego. Holendry Połajewskie, Holendry Wyszyńskie, Holendry Gembickie i Niemieńskie. Prawdziwa mała Holandia na skraju Puszczy Noteckiej. Powojenne migracje i zalesienia zmieniły ten krajobraz tak bardzo, że dziś bez starej mapy nie sposób zrozumieć, skąd te wszystkie opuszczone cmentarze i ślady domostw. Młody las i stare miejsca, tak to teraz tutaj wygląda…
Z dawnej osady Marunówko pozostało niewiele. Ruiny dworu, a później leśniczówki, fundamenty zabudowań gospodarczych, resztki sadu. W pobliżu jest jeszcze cmentarzyk rodzinny, na którym zachował się nagrobek Marii von Witzleben p.v. von Amsberg z domu von Elern, matki Felixa von Amsberga. To on na przełomie XIX i XX wieku zakupił okoliczne grunty i urządził majątek, a potem pisał się dumnie jako „Herr auf Amsberg”, czyli Pan na Amsbergu. Dawne Marunówko ożywa na starych fotografiach z archiwum prawnuka Marie von Witzleben. Dotarł do Czytelnik badający historię osady i jej właścicieli. Dzięki jego uprzejmości fotografie z rodzinnego albumu mogą dziś trafić na stronę Kultury w lesie.
Ściana szczytowa zrujnowanego budynku gospodarczego
Opuszczone leśne gospodarstwo w Niewiemku uchwycone w trakcie rozpadu. Rzadkość, bo w lesie przeważnie spotyka się albo domy stojące w całości, albo będące w końcowej fazie rozkładu – resztki fundamentów, schody, gruz, czasem studnia. Ludzie niechętnie pozwalają, żeby domy rozpadały się w swoim własnym tempie i przeważnie przyspieszają cały proces dokonując rozbiórki. W tym przypadku było inaczej. Ceglany nieboszczyk, ale jeszcze nie do końca ostygły, na dodatek ogrzany pięknym majowym światłem. Gdzieś w pobliżu stary cmentarzyk, malownicza leśna kapliczka i dziki rezerwat Źródliska Flinty. Wycieczka na cały dzień.
Ruiny zamku w Melsztynie w 2005 roku. Fotografia ze starego, dobrego aparatu analogowego…
Młodość, starość, a potem… znowu młodość. W XIX wieku zamek w Melsztynie po wielu historycznych przejściach zaczął zmieniać się w malowniczą ruinę. Na początku naszego stulecia z dawnej wieży zamkowej ostały się już tylko mocno nadwątlone fragmenty dwóch ścian. Gdzieś wysoko na jednej z nich zawieszone było stare, kamienne okno, którego trzeba było wypatrywać z dołu z zadartą głową. Wydawało się, że tak już będzie zawsze…
Nasza strona wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis lub odczyt według ustawień przeglądarki.ZgodaNie wyrażam zgodyDowiedz się więcej